Rozdział Pierwszy - GG
Moja przygoda z komunikatorami rozpoczęła się gdzieś w okolicach 5. klasy podstawówki. Wtedy
to na prośbę jednego z kolegów zainstalowałem GG, czyli komunikator z pod znaku uśmiechniętego
słoneczka. Niestety szybko zakryły je szare, nudne chmury…
W tamtych jakże zamierzchłych czasach aktualną wersją była chyba wersja 8.0, ale i tak dla mojego
poprzedniego komputera jej obsłużenie było nie lada wyzwaniem. Jestem pewien, że gdyby komputery
miały uczucia i umiały mówić to poznałbym kilka nowych brzydkich słów :P. Jednak GG nie pasowało
nie tylko mojemu komputerowi. Archaiczny wygląd, mulący interface i przede wszystkim reklamy na
pół mojego niewielkiego wówczas monitora to coś o czym marzy każdy kto po prostu chce pogadać
z kumplami :P.
Rozdział Drugi - Miranda IM
Na początku pierwszej klasy Gimnazjum kiedy mój ogólny skill umiejętności informatycznych lekko
wzrósł postanowiłem że kończę z GG i przerzucam się na jakiś inny komunikator. Wtedy natrafiłem
na Mirandę…
Według opisu miał to być wygodny multikomunikator, z dużymi możliwościami konfiguracyjnymi.
Tak więc nie zastanawiając się dłużej kliknąłem duży zachęcający przycisk "Dałnloud".
Co do dużych możliwości konfiguracyjnych to muszę przyznać rację, że takowe były i nawet się
przede mną nie chowały :). Niestety powiedzenie o tym komunikatorze piękny i wygodny
wymagałoby zdecydowanie przekroczonej dawki optymizmu.
Nieskomplikowane okno rozmów mogłoby cieszyć gdyby nie ogromnie przytłaczające szare tło,
to samo tyczy się okna rozmowy. Te piękne software'owe pejzaże można ujrzeć
tutaj.
Interface historii rozmów (archiwum) przyprawiał o ból głowy. Na górze okna znajdowała się
dłuuuga lista zapisana w zasadzie tylko dwoma pozycjami (incomming&outcomming message).
Oczywiste jest, że przy takich długościach wiadomości jakie są wysyłane przez komunikatory
musi być na nie przeznaczona osobna połowa okienka…
Muszę dodać że da się mieć Mirandę ładną, po polsku, z pięknym i wygodnym designem.
Wymaga to jednak sporo pracy (zarówno grzebania w nieintuicyjnej konfiguracji jak i pobierania
masy wtyczek [ja nawet lubie pobierać wtyczki, ale w formie w jakiej ma to zrealizowane np. Firefox.
Jedna, spójna, zadbana baza wtyczek, a nie tak jak tutaj wtyczki rozsiane są po stronach supportów w
poszczególnych krajach, albo nawet na stronach autorów tychże wtyczek.]) Czyli mój główny błąd polegał
jak zwykle na zbyt dużym lenistwie.
Post Scriptum: Drodzy twórcy Mirandy proszę wybaczyć mi dużą dawkę sarkazmu i czasami nawet
chamskiej ironii w tej części wpisu, ale boląca głowa, zamykające się oczy jak i pewne wydarzenia
dnia wczorajszego wpłynęły mocno na ton tej wypowiedzi. Licząc na rozgrzeszenie sięgam po środek
ostateczny
Rozdział Trzeci (ostatni) - AQQ
Tutaj już trochę krócej, bo jak wiadomo zdecydowanie łatwiej jest narzekać niż zauważać pozytywy.
AQQ pobrałem niecałą godzinę temu. Niewielka paczka instalacyjna, potem czteroetapowa procedura
instalacji. Włączam program i o to moim oczom ukazuje się ładny, estetyczny i intuicyjny design
(chcesz obejrzeć?). Na wierzch wybiega uśmiechnięty
kreator (ech, za dużo się bajek naoglądałem…) tworzenia lub podpinania pod AQQ konta w GG.
I co? I już! W zasadzie komunikator jest gotowy do użycia. Można jeszcze tylko doinstalować kilka
wtyczek, które są ładnie pogrupowane na stronie komunikatora (aqq.eu) jak np. sprawdzanie
poprawności i można rozmawiać.
PS: AQQ bardzo ładnie współpracuje z nowymi możliwościami
Windows 7 - link