Szkopski dla opornych cz. 3 - WYDANIE SPECJALNE

Z okazji tego, że dzisiaj wypada akurat czwarty miesiąc istnienia bloga, jest piątek i mam dobry humor :P postanawiam zaprezentować kolejną lekcję "Szkopskiego dla Opornych".

Dzisiejsza lekcja Niemieckiego dla opornych wyjątkowo nie będzie prowadzona przeze mnie, tylko przez tego pana w co się prezentuje po wykonaniu "lewokliku" na poniższy link.

[Poniższy link](http://www.youtube.com/watch?v=8D28dqca4xg

Gratulacje dla pana Malickiego!

PS: Jakby ktoś się głupio zastanawiał, to tak, zaprezentowany tam wyraz naprawdę istnieje. :)

Problem dziwnego informatyka

Otóż na naszej infie obowiązuje podział na grupy. Pierwsza grupa zawiera uczniów od 1 do 15 numeru w dzienniku (czyli moja), a druga od 16 do 34. Moją grupę uczy dość dziwny informatyk - Pan P. (nazwisko pozostawimy w spokoju). Na wstęp kazał nam przepisywać 5 stron regulaminu (cały tydzień mnie łapy bolały). Zajęło to nam prawie 2 lekcje.  Ponadto kazał kupić oddzielnego pendrive'a na infe. Mówił, żeby swoich pendrive'ów nie przynosić, bo będziemy je formatować i ,że jeśli będziemy zapisywać na nim prace, które damy do oceny i będą tam inne pliki, potraktuje to jako błąd. Po pierwszych dwóch lekcjach wywarł na nas niemiłe wrażenie. Zerowe poczucie humoru, surowość oraz "wypowiedzi porywające jak mowa naszego dyrektora na rozpoczęcie roku", jak to powiedział Sobak. Jednak dzisiaj…

P. wyszedł z klasy i już rozmowy. Misiek wstał i popatrzył przez wizjer czy nie wraca i zaczął szaleć . Pan wszedł do klasy, a Łukasz cuduje. Nauczyciel, to zauważył, coś mu powiedział (jedyny nie słyszałem tego :(), cała klasa się śmieje (nawet Pulkowski się śmiać zaczął :O). Od razu nasza opinia o nauczycielu się poprawiła.

Dzisiejsze 2 infy były o sprzęcie, więc mogłem się wykazać. P. mówił dość ciekawie (chyba tylko dla mnie :D), widać, że zna się na tym. Na końcu poruszył temat zapisu danych na dyskach. Powiedział o systemie dwójkowym (to takie 1001010) i spytał jak się nazywa to 1 lub zero. Jak można się było spodziewać, zapadła cisza. Ja po chwili namysłu  odpowiedziałem, że to jest bit (muszę zaszpanować :)). Potem było o bajtach, ASCII, ANSII i tych podobnych rzeczach, których Kowalski nie rozumie. No i wreszcie wytłumaczył nam jak zapisać jakąś liczbę dziesiętną w systemie dwójkowym.

Teraz czas wyciągnąć wnioski końcowe.  Nasz nauczyciel jest dziwny, trzeba umieć do niego "podejść"  w inny sposób. W jednej rzeczy jest lepszy od nauczyciela drugiej grupy (wydaje mi się tylko, że tylko ja tak uważam). Wytłumaczył nam więcej rzeczy , więc jesteśmy mądrzejsi od drugiej grupy :D

Timiko

Wszystko co dobre szybko się kończy…

Pierwszy wpis po wakacjach… W związku z tym "wymyśliłem" sentencję:

Przez ostatnie 20 dni wakacji starałem się zapomnieć o szkole. przez pierwsze 2 dni szkoły zapomniałem o wakacjach

Na pierwszej lekcji religii nie działo się nic szczególnego. Z naszej strony myślenie o tym aby wreszcie zaczął się weekend, a ze strony pani I. narzekanie jacy to my zrobiliśmy się źli, niegodni, i zbyt mało bogobojni.

Druga lekcja natomiast postanowiła swoimi wydarzeniami nadrobić niedosyt po poprzedniej. Początku lekcji nie mogę opisać jako że znajdowałem się na przesłuchaniu do chóru szkolnego. Jednak dzięki moim genialnym zdolnościom okultyzmu tudzież badaniom budowy lekcji religii z pewnością 99,9% podaje ciąg wydarzeń: modlitwa -> uciszanie -> narzekanie pani I. -> uciszenie klasy. I kiedy mogłoby się wydawać, że wszystko zaczyna iść po myśli naszej kochanej katechetki do klasy weszliśmy: ja, ulubieniec nauczycielki w osobie Miśka, zbyt często dyskutujący Adek oraz wiecznie rozgadany Dżejkop.

Pierwszym interesującym wydarzeniem na tej lekcji było użycie przez panią I. swojego szlagierowego już zwrotu "Drzwi są otwarte" (w odniesieniu do Miśka). Tym razem reakcja była lekko inna niż zamierzona przez nauczycielkę. Bezbożny kolega założył plecak i wyszedł z klasy. Mistrzowsko rozegrane. Przyszedł 10 minut po dzwonku, a wyszedł 25 minut przed. Przy zastosowaniu skomplikowanego wzoru matematycznego czas lekcji - (spóźnienie+czas do dzwonka przy wyjściu) =  x obliczyłem że kolega na lekcji spędził całe 10 minut.

Następnie katechetka stwierdziła że ludzie pozbawieni bliskości Boga "są uschli". Stwierdziłem że najlepszym rozwiązaniem będzie nawóz i konewka z wodą.

Po moim nieumyślnym przejęzyczeniu, odebranym oczywiście jako brak szacunku do nauczycieli, religii i wszystkiego co żyje lub nie, otrzymałem zakaz patrzenia. Przez 15 minut siedziałem z kapturem na oczach, co na 100% fatalnie odbiło się na moim wzroku (pisanie pozwu w toku…) nauczycielka zdziwiona spytała co robię. Jak widać fanatyczna wiara w zjawiska nadprzyrodzone powoduje znaczne pogorszenie pamięci krótkotrwałej. Poleciłbym pani taki genialny środek na pamięć, ale niestety zapomniałem jak się nazywa.

Notka: Wpis pisany na lekcji informatyki (jak widać szkoła się na coś przydaje). Po powrocie do domu dorzucę bonus w postaci odpowiedzi na jedno z pytań katechetki.

Szkopski dla opornych cz. 2 - imiona

Jak wiadomo w każdym języku występują nietypowe imiona, ale niemiecki bije pod tym względem wszystkie inne. Dla polaka są one tak normalne jak schabowe z bitą śmietaną :P Poniżej przedstawiam 15 swoich wybranych.

Bardzo ważną rzeczą w tych imionach jest ich wymowa, dlatego została ona zamieszczona pochyłą czcionką w nawiasach. Jeśli gdzieś nie ma wymowy w nawiasie, to wyraz wymawiamy tak jak piszemy. No to jedziemy z tym koksem…

  • Sylwia (Zylwia)
  • Sylwester (Zylwester)
  • Sabrina (Zabrina)
  • Stefan (Sztefan)
  • Ernestine (Ernestin)
  • Udo
  • Sara (Zara)
  • Oda
  • Simon (Zimon)
  • Helga
  • Juergen
  • Michael (Misiael)
  • Kunegunda
  • Richard (Risiard)
  • Bastian

Jeśli w całości dotarłeś do końca tej przerażającej listy, to gratuluję! Teraz kiedy będziesz chciał kogoś wyzwać masz już całkiem spory zasób słownictwa :P.

O dzisiejszej lekcji religii słów kilka

Dzisiejsza lekcja religii rozpoczęła się tradycyjnie modlitwą. Mowa w niej była o rodzinach rozbitych przez nierozważne zawarcie małżeństwa. Pani I. żarliwie modliła się, aby Bóg zjednoczył je z powrotem. Ja rozumiem, że chrześcijanie w zasadzie żyją nadzieją, ale nawet nie wyznając poglądu nadzieja matką głupich trzeba przyznać że szanse na ponowne zejście się po rozwodzie są minimalne, a zazwyczaj zerowe. Ale cóż. Przejdźmy do lekcji właściwej…

Dzisiejsza lekcja skupiała się w zasadzie wokół konfliktu pani I. z Miśkiem. Faktem jest że dialogu dokładnie nie pamiętam, ale postaram się go odtworzyć.

(Misiek ciągle wtrąca się pani I. w słowo, neguje sens wiary)
- Ale po co w ogóle chodzić do kościoła skoro można się pomodlić w domu?
- Nie, nie moż…
- No jak to nie?
- Nie przeginaj, bo zadzwonię do twoich rodziców
- Ale się boję. Już wszyscy nauczyciele mi tym grozili.
- Ale ja pójdę od słów do czynów.
- Grozi mi pani?
- Nie, ostrzegam.
- Aha, spoko.

Nie wykluczam że tutaj zacytowany dialog jest w ogóle nie śmieszny, ale no cóż… Żeby to zrozumieć trzeba było tam być.

Wspaniałe teksty naszych nauczycieli cz. 1 - Pani C.

Jak powszechnie wiadomo pani C. ma ogromny zasób super zabawnych tekstów którymi jedzie nas na lekcjach. Postanowiłem wypisać najlepsze z nich.

  1. W ucho na sucho z poprawką na mokro.
  2. O Boże! Co za naród! (o dziwo oczywiście taki sam jak pani)
  3. Myślał indyk o niedzieli, a w sobotę mu łepek ucięli (udana nieudana przeróbka znanego przysłowia)
  4. A głowy to nie zapomniałeś? (odpowiedź na zgłoszenie braku pracy domowej)
  5. Dawaj, dawaj!

Wypisałem tylko te teksty , które są powtarzane regularnie dość często. Pojedynczych było o wiele więcej.

Timiko

Zachowanie godne pochwały, czyli jak rozmawiać z uczniami

Tym razem dla odmiany chciałbym napisać coś optymistycznego. Mianowicie sytuacja ta zdarzyła się dzisiaj przed lekcją. Przerwa już dawno się skończyła, ale nauczycielka nie przychodziła, więc jak to mamy w zwyczaju zaczęliśmy gadać. Po chwili z sali obok wyszła nauczycielka i już mogłem się założyć że powie coś w stylu.

Czy wy oszaleliście! Tu obok piszą matury!! Natychmiast się ustawić i uspokoić! Kto jest waszym wychowawcą!!??

Tak jak to usłyszeliśmy od innej nauczycielki parę dni temu. Jednak ona się z nami przywitała, spytała się czy nie mamy teraz lekcji, a kiedy powiedzieliśmy jej, że czekamy na panią zaproponowała nam aby gospodarz klasy zszedł do sekretariatu i spytał się co mamy zrobić.

Zero wrzasków, mniej stresu dla niej i dla nas, a sprawa rozwiązana. Wg mnie zachowanie godne pochwały (żeby tylko więcej osób tak robiło).

Po tej sytuacji nasunęło mi się takie bardzo filozoficzne stwierdzenie:
Nie sztuką jest ukarać kogoś za to, że robi źle. Sztuką jest pokazać mu jak zrobić to dobrze.

Pani K. - za co ją kochamy?

Ten wpis dedykuje pani K., pani od plastyki kochanej przez pokolenia, uwielbianej przez tabuny fanów. Poniżej przedstawię jej zalety.

Umiejętność prowadzenia lekcji
W momencie kiedy dzwoni dzwonek, pani K. opuszcza salę aby odnieść dziennik do pokoju nauczycielskiego. Po chwili jednak wraca i zaczyna się tak zwana lekcja. Pani mówi "dzień dobry" a pierwsze 2 ławki jej odpowiadają. Po 5 minutach jej narzekania, że klasa ją olewa i nie odpowiada jej pani K. zaczyna walić w biurko na co klasa ochoczo odkrzykuje "dzień dobry". Potem następuje potok uczniów oddających jej prace, których ona nie może nawet ocenić, bo od początku roku szkolnego nie może się dogadać z panią od niemieckiego, aby ta odnosiła dziennik do pokoju nauczycielskiego. Podsumowując te opóźnienia, lekcja jest już krótsza o minimum 10 minut.

Potem następuje przedstawienie dostępnych tematów prac, co trwa minimum 5 minut. Potem lekcja teoretycznie mogła by się już zacząć, ale pani Kozakiewicz, która jako nauczycielka jest oczywiście nieprzyzwyczajona do hałasu i reaguje wrzaskiem na każde słowo zamiast pozwolić nam pracować.

Pani K. i punkty karne
Na pochwałę zasługuje też jej niewątpliwa umiejętność posługiwania się przysłowiowym kijem i marchewką. Przecież zrozumiałe jest to że nauczyciel uczący w danej szkole od zaledwie paru lat może przeoczyć tak błahą sprawę jaką są stosowane powszechnie punkty karne pozwalające łatwo zdyscyplinować uczniów. No comment…

Ekspresywne wyrażanie własnej osobowości
Pod tym nieco skomplikowanym tytułem kryją się po prostu jej gesty rąk. Dziwie się, że jeszcze nikt nie oberwał w głowę podczas jej gestykulacje. Jakby to ująć poetycko jej gesty są dostojne jak wiatrak z ADHD.

To już wszystko. Jeśli nie zgadzacie się z moją oceną, to po prostu pojedzcie po mnie w komentarzach.

Szkopski dla opornych cz. 1 - rodzajniki

Jak głoszą pradawne zaginione księgi w języku szkopskim występują 3 rodzajniki:

  • der (znany także jako there) - rodzaj męski
  • die (pisany też jako the) - rodzaj żeński
  • das (ewentualnie does) - rodzaj nijaki (obojnaczy)

Oczywiście rodzajniki są nadawane w sposób przemyślany i logiczny. Poprę to kilkoma przykładami.

Dziewczyna, to das Mädchen
Kot, die Katze

Przykładów można by wymieniać więcej, ale po cóż? Jak widać nawet ten który wymyślał niemiecki nie przejmował się rodzajnikami. Także powiem tak:

Rodzajniki w dupie miejcie, jak się wam dziwią to się śmiejcie.

Tą krótką puentą zakończyliśmy pierwszą część Szkopskiego dla opornych. Jeśli wam się podoba to czekajcie na następne.