Wracając dziś do domu zdałem sobie sprawę, że już tydzień minął od (niechlubnie) pamiętnego pierwszego września. Czas na mikroskopine podsumowanie.
religia
It hurts…
Tak tak, dzisiaj będzie o początku szkoły. Trzeba się wyżalić.
Wojna na Chrystusy
Pewnie większość, jeśli nie wszyscy z Was, słyszała o budowie pomnika Chrystusa Króla w Świebodzinie. Pomnik ten miał pobić podobną figurę stojącą w Rio De Janeiro. Udało się, z czego nie tylko Świebodzińska parafia była dumna.
Czy jednak tylko mi wydaje się, że zaprezentowana powyżej konstrukcja nie pasuje do terenu na około i brutalnie się z niego wybija? Powód jest prosty: pierwowzór z Brazylii stoi nad brzegiem oceanu przez co widać wyraźny kontrast i wtedy rozmiary faktycznie mają sens.
Nasza rodzima budowla sprawia z kolei wrażenie budowanej tylko po to by być wyższą od tej w Rio. Pobiliśmy ich o całe 6 metrów.
Jednak, jak widać, budowanie pomników Jezusa i ściganie się w ich wysokości stało się już dyscypliną międzynarodową. Do walki, jako kolejne, włączyło się bowiem Peru. I pobiło pomnik ze Świebodzina… o cały metr ;) Niestety, ponieważ wiadomości o ukończeniu konstrukcji pojawiły się dopiero wczoraj, to nie znalazłem jeszcze żadnych normalnych zdjęć tej "edycji" Jezusa. Źródło tutaj.
Kto następny włącza się do walki na pomniki Jezusa? Ja osobiście zobaczyłbym takie cudo z Lego. Aktualna wysokość samej figury (bez kopca) do pobicia wynosi 37 metrów.
Dywagacje nt. nauczania religii w szkołach i ogółu "sfer wyższych"
Kolejny temat nietechniczny. Pewnie zaczynam się coraz bardziej rozleniwiać.
Nad tym tematem myślałem praktycznie od czwartej czy piątej klasy podstawówki. Teraz postanowiłem jednak zebrać co nieco moje myśli i przedstawić je tutaj. Tak więc moim głównym pytaniem jest:
Dlaczego przedmiot "religia" nie nazywa się "katolicyzm"?
Albo to ja i dziesiątki innych osób (nie tylko z mojego miasta), które pytałem
mają tak zrypane szkoły, że naucza się ich tylko o jedynym słusznym systemie
jedynej słusznej religii, albo jest to praktyka powszechna w prawie całej Polsce.
Tutaj postanowiłem spytać też Was. Czy któryś z Was miał może na lekcjach religii o religiach innych niż chrześcijańskich, ze szczególnym ukierunkowaniem na katolicyzm? Jeśli tak to na jakim etapie nauki.
Otóż ja miałem: było wspomnienie o lożach wolnomularzy (nawet trzeba było o nich napisać pracę domową, tak więc samemu poszukać o nich czegoś). Szczytny cel, ale jaki efekt? Większość osób (fakt, że żartem, ale jednak skądś się ta "wiedza" wzięła) stwierdzenie "wolnomularze" powiązali od razu ze słynnym stwierdzeniem o. Rydzyka - "Żydzi i masoni". Tak to u mnie wyglądało.
Nie było żadnej innej religii poza katolicyzmem, w porywach do prawosławia :). Dlaczego? Czy inne religie są gorsze? Skoro tyle ludzi zakłada, że to, co napisano w Biblii, jest prawdą, to czemu prawdą nie mogłoby być to, co jest napisane np. w Koranie? Dlaczego ludzie nie są nauczani właśnie o tym? Dlaczego ludzie uczący religii są katolickimi księżmi lub katechetami, czyli głęboko wierzącymi katolikami?
Teraz naprawdę ciężko będzie mi się powstrzymać od kolejnych pytań (taki myślotok).
Dlaczego to księża mówią nam jak mamy postępować z naszymi (ew. przyszłymi) dziećmi, skoro to ludzie, którzy w większości nie mają dzieci?
Dlaczego w Polsce duchowni mają zagwarantowaną prawnie (polecam poczytać konkordat) możliwość emisji własnych programów dydaktycznych w publicznej telewizji państwowej? Dlaczego inne religie nie mają tego zagwarantowane na poziomie umowy pomiędzy związkiem wyznaniowym, a Państwem?
Dlaczego Kościół nie odprowadza podatków od przychodu? Efekt jest imponujący. Bo oto mamy instytucję istniejącą od ponad 2000 lat, która nawet w dobie globalnego kryzysu, zachowuje dobrą sprawność finansową.
I oto żyje sobie w naszym Państwie swego rodzaju "mafia", która liczy ponad 22 640 księży diecezjalnych, 5365 zakonników i 23 939 zakonnic (dane na okres 2000/2001)…
Mam rację, czy może totalnie się mylę? Co Wy o tym sądzicie? ;)
[Mini] Rozrywka na weekend
Chciałbym Wam zaprezentować umieszczone na YouTube kazania ks. Piotra Natanka.
Trzeba zacząć od obejrzenia "materiałów źródłowych".
Co według p. Natanka jest złem? Otóż złem jest m.in.:
- noszenie kolczyków w czymkolwiek innym niż uchu
- stosowanie żelu do włosów (Evil-Gel - jedyne 6.66zł!)
- granie w Djabolo (i jeśli mówisz na to Diablo, to "wiedz, że coś się dzieje!")
- Pukemony
- Czarne kolory, stroje moro
- Metal (normalnie… słucham i jestem IMO nawet "normalny" ;))
- Techno, "Czarny rock" (WTF?)
- tatuaże na rękach
- Bycie w emotional group (bo to w skrócie EMO)
- granie Quake
- Harry Potter (ZUO!!)
- książki o New Age
- "muzyka szatanistyczna"
- "demoniczne gry komputerowe"
- "kieszonkowe potwory"
- Koran
- akupunktura
- horoskopy
- czary
- jasnowidztwo
- kontrola umysłu
- "kurs cudów"
- medytacja transcydentalna (nie wiem czy dobrze usłyszałem)
- paracjologia
- pismo automatyczne (? :D)
- spirytyzm
- synchronizacja półkul mózgu
- świadome śnienie
- talizmany
- ii… wschodnie sztuki walki
- buddyzm
- Gwiezdne Wojny
- i dziesiątki innych…
To ja mam pytań kilka w zamian:
W TAKIM RAZIE CO NIE JEST ZŁEM? Lady Gaga? (chociaż nie, różowe paznokcie to też zło)
i drugie pytanie
CO TO K*RWA JEST?!
Żeby nam było weselej, to ks. Natanek ma swoją nieoficjalną stronę, na której zbierają się ludzie o podobnych poglądach. Kilka cytatów z niej:
Proszę przesyłać link do tej strony do jak największej ilości osób.
Musimy rozpalić Ducha Polski albo niedługo przestanie ona istnieć!!
Większość wybrała PO…
Dla tych państwa mam tylko jedno pocieszenie. Nie musicie się dopatrywać wszędzie końca świata na siłę. Najbliższy z nich już w sobotę 21.05! :)
A Wy co o tym sądzicie? Napiszcie, bo mi już słów brak…
AKTUALIZACJA
Ksiądz Piotr ma zakaz wygłaszania kazań od prawie dwóch lat.
Wszystko co dobre szybko się kończy…
Pierwszy wpis po wakacjach… W związku z tym "wymyśliłem" sentencję:
Przez ostatnie 20 dni wakacji starałem się zapomnieć o szkole. przez pierwsze 2 dni szkoły zapomniałem o wakacjach
Na pierwszej lekcji religii nie działo się nic szczególnego. Z naszej strony myślenie o tym aby wreszcie zaczął się weekend, a ze strony pani I. narzekanie jacy to my zrobiliśmy się źli, niegodni, i zbyt mało bogobojni.
Druga lekcja natomiast postanowiła swoimi wydarzeniami nadrobić niedosyt po poprzedniej. Początku lekcji nie mogę opisać jako że znajdowałem się na przesłuchaniu do chóru szkolnego. Jednak dzięki moim genialnym zdolnościom okultyzmu tudzież badaniom budowy lekcji religii z pewnością 99,9% podaje ciąg wydarzeń: modlitwa -> uciszanie -> narzekanie pani I. -> uciszenie klasy. I kiedy mogłoby się wydawać, że wszystko zaczyna iść po myśli naszej kochanej katechetki do klasy weszliśmy: ja, ulubieniec nauczycielki w osobie Miśka, zbyt często dyskutujący Adek oraz wiecznie rozgadany Dżejkop.
Pierwszym interesującym wydarzeniem na tej lekcji było użycie przez panią I. swojego szlagierowego już zwrotu "Drzwi są otwarte" (w odniesieniu do Miśka). Tym razem reakcja była lekko inna niż zamierzona przez nauczycielkę. Bezbożny kolega założył plecak i wyszedł z klasy. Mistrzowsko rozegrane. Przyszedł 10 minut po dzwonku, a wyszedł 25 minut przed. Przy zastosowaniu skomplikowanego wzoru matematycznego czas lekcji - (spóźnienie+czas do dzwonka przy wyjściu) = x obliczyłem że kolega na lekcji spędził całe 10 minut.
Następnie katechetka stwierdziła że ludzie pozbawieni bliskości Boga "są uschli". Stwierdziłem że najlepszym rozwiązaniem będzie nawóz i konewka z wodą.
Po moim nieumyślnym przejęzyczeniu, odebranym oczywiście jako brak szacunku do nauczycieli, religii i wszystkiego co żyje lub nie, otrzymałem zakaz patrzenia. Przez 15 minut siedziałem z kapturem na oczach, co na 100% fatalnie odbiło się na moim wzroku (pisanie pozwu w toku…) nauczycielka zdziwiona spytała co robię. Jak widać fanatyczna wiara w zjawiska nadprzyrodzone powoduje znaczne pogorszenie pamięci krótkotrwałej. Poleciłbym pani taki genialny środek na pamięć, ale niestety zapomniałem jak się nazywa.
Notka: Wpis pisany na lekcji informatyki (jak widać szkoła się na coś przydaje). Po powrocie do domu dorzucę bonus w postaci odpowiedzi na jedno z pytań katechetki.
O dzisiejszej lekcji religii słów kilka
Dzisiejsza lekcja religii rozpoczęła się tradycyjnie modlitwą. Mowa w niej była o rodzinach rozbitych przez nierozważne zawarcie małżeństwa. Pani I. żarliwie modliła się, aby Bóg zjednoczył je z powrotem. Ja rozumiem, że chrześcijanie w zasadzie żyją nadzieją, ale nawet nie wyznając poglądu nadzieja matką głupich trzeba przyznać że szanse na ponowne zejście się po rozwodzie są minimalne, a zazwyczaj zerowe. Ale cóż. Przejdźmy do lekcji właściwej…
Dzisiejsza lekcja skupiała się w zasadzie wokół konfliktu pani I. z Miśkiem. Faktem jest że dialogu dokładnie nie pamiętam, ale postaram się go odtworzyć.
(Misiek ciągle wtrąca się pani I. w słowo, neguje sens wiary)
- Ale po co w ogóle chodzić do kościoła skoro można się pomodlić w domu?
- Nie, nie moż…
- No jak to nie?
- Nie przeginaj, bo zadzwonię do twoich rodziców
- Ale się boję. Już wszyscy nauczyciele mi tym grozili.
- Ale ja pójdę od słów do czynów.
- Grozi mi pani?
- Nie, ostrzegam.
- Aha, spoko.
Nie wykluczam że tutaj zacytowany dialog jest w ogóle nie śmieszny, ale no cóż… Żeby to zrozumieć trzeba było tam być.