Z powodu dzisiejszego niemyślenia w wyjątkowo silnej postaci, postanowiłem
wybrać sobie (tak dla odmiany :D) temat mniej techniczny. Mianowicie, aby
nie pozostać w tyle, stwierdziłem, że i Sobak będzie cool i napisze coś o ACTA.
Jaki jest mój stosunek do ACTA? Jakby to kogoś obchodziło, to jestem zdecydowanie
przeciwny wprowadzaniu rozwiązań w tej formie, jeśli nie obchodzi to proszę wcisnąć
ctrl+w i mieć święty spokój :) Przede wszystkim sądzę, że takie przepisy powinno
wprowadzać się na szczeblu prawa krajowego czyli jako zwykłe nowelizacje istniejących
ustaw. Wprowadzanie tego na poziomie umowy międzynarodowej momentalnie powoduje to,
że każde z państw biorących udział przy tworzeniu i wprowadzaniu tej umowy będzie
chciało zagarnąć część korzyści dla siebie. Z tego nie może wyjść nic dobrego.
Drugą sprawą jest sposób wprowadzenia ACTA. Informacja o tym wyciekła na 43 stronie
komunikatu prasowego na temat rolnictwa i rybołówstwa. Jawna kpina ze wszystkich
obywateli państw sygnujących umowę i tyle.
Następna sprawa jaką chciałem poruszyć to temat, zdaniem wielu, szczeniackich
ataków na strony gov. Szczeniackie czy nie, uważam, że przyniosły w rezultacie
bardzo dobry efekt. Stanowiły idealny materiał dla żądnych sensacji mediów
mainstreamowych. Co dałoby kilkaset merytorycznych apeli? Nic, wszystkie
przeszłyby bez echa. Sądzę, że kilka nawet tak prostackich akcji było
konieczne aby zwrócić uwagę mediów, które kreują opinię większości społeczeństwa.
Sprawa któraś z kolei - "zawieszenie ratyfikacji" przez Premiera. Dlaczego
w cudzysłowie? Ano dlatego, że nie ma z punktu prawnego czegoś takiego jak
"zawieszenie ratyfikacji umowy międzynarodowej", więc po raz kolejny mamy
do czynienia ze zwykłym zabiegiem który ma uspokoić wzburzone emocje.
W końcu w Polsce odbyły się dziesiątki manifestacji ulicznych, w których
łącznie wzięło udział kilkaset tys. ludzi.
Możliwości prawnego zablokowania ratyfikacji ACTA istnieją. Chodzi mi o
ostatnio poruszany temat referendum ogólnokrajowego w tej sprawie. Cytując
za artykułem 70 ustawy o referendum ogólnokrajowym, ustępem pierwszym:
O wyborze trybu wyrażenia zgody na ratyfikację umowy międzynarodowej
w drodze referendum decyduje Sejm, uchwałą podjętą bezwzględną większością głosów
w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.
Czyli pierwszą przeszkodą jest konieczność uzyskania większości bezwzględnej
w Sejmie, aby w ogóle móc zorganizować referendum w tej sprawie. Ponadto jeśli
frekwencja referendum wyniesie poniżej 50%, to referendum nie ma głosu decydującego,
a jedynie doradczy (wszyscy myślący wiedzą jak zostanie potraktowany taki głos).
50% frekwencji przy referendum to bardzo optymistyczne założenie. Skoro przy
wyborach, które są niesamowicie mocno nagłaśniane gdzie tylko się da frekwencja
jest niewiele wyższa, to łatwo nie będzie. Warto mieć na uwadze, że naprawdę
duża część ludzi, która wyszła na ulice, to byli ludzie poniżej 18 roku życia,
a oni w referendum brać udziału nie mogą. Trzeba by uświadomić ludziom, że ACTA
nie dotyczy tylko internetu (a tak niestety myśli większość), że po jej
wprowadzeniu nie mogliby dostać tańszych części zamiennych do samochodu
czy tańszych zamienników przyjmowanych leków.
Podnoszony przez rząd argument, który mówił, że Polska podpisała ACTA, aby nie
być postrzegana jako kraj popierający piractwo właśnie upadł ;) Niemcy właśnie
wycofały się z zamiaru podpisania umowy. Jak widać są kraje, które dbają o własne
interesy i wszyscy widzimy, że lepiej na tym wychodzą.
Jeśli chodzi o spotkanie Premiera z obiema stronami konfliktu ws. ACTA. Sam sposób
jego organizacji był przygotowany tak, aby zjawiło się na nim jak najmniej chętnych.
Zaproszenia na poniedziałkowe spotkanie zostało rozesłane w piątek, po godzinach pracy,
świetne wyczucie. Przez to naprawdę wielu bloggerów i innych zaproszonych osób nie
udało się na spotkanie (choćby Niebezpiecznik czy Kominek, a rząd zyskał genialny
argument: podnosili tyle szumu w proteście, a nie chcieli przyjść porozmawiać na spokojnie.
Bardzo zgrabne posunięcie :)
Cała sprawa ACTA, zdaje się przelała czarę goryczy u wielu ludzi napełniającą się
już od dłuższego czasu. Mimo tego z perspektywy czasu (którą specjalnie chciałem
mieć do dyspozycji podczas pisania tego wywodu) widać, że szum medialny powoli
cichnie, zwłaszcza w mainstreamowych mediach, a cała sprawa pewnie skończy się
na ratyfikacji umowy…