Trafić z tematem…

Pisząc swojego bloga nigdy nie starałem się trafić w jakiś temat po to aby nabić sobie odwiedzin. Pisałem po prostu tylko o tym, czym chciałem podzielić się z innymi.

Tymczasem okazało się, że niechcący trafiłem w naprawdę mocną tematykę. W ostatni czwartek napisałem wpis o łańcuszkach w Orange. Miał być to krótki wpis na temat denerwującego mnie spamu.

Dziś, około pół godziny temu, jak od czasu do czasu, postanowiłem sprawdzić moje statystyki w Google Analytics.

Peak statystyk

Pierwszą rzeczą o której pomyślałem było to, że G Analytics skasowało mi poprzednie odwiedziny, ale po najechaniu na ową wybitą do góry kropę ujrzałem liczbę… 297. Być może na niektórych z Was ta liczba nie robi wrażenia, ale w przypadku gdzie mój blog ma ok. 20 odwiedzin dziennie, a dotychczasowy rekord wynosił 49, to powyższa sytuacja była dla mnie szokiem.

Postanowiłem zbadać tą sytuację. Moją pierwszą myślą było to, że boty spammerskie w jakiś sposób zaczęły wykonywać JS od G Analytics, jednak sprawdzenie z jakiej lokalizacji pochodzą odwiedziny tego dnia. Okazało się, że ok 98% było z Polski. To dość mocno zbiło mnie z tropu.

Postanowiłem sprawdzić po jakich słowach znaleziono moją stronę.

Słowa kluczowe

Wtedy wszystko stało się jasne. Po prostu… trafiłem z tematem :)

Łańcuszki od Orange? Nie, spokojnie. To tylko spam :)

Taki sobie dziwny tytuł wymyśliłem na dzisiejszy wpis. Otóż rano, przed wyjściem do szkoły dostałem od kolegi SMS-a następującej treści:

Wielka promocja w Orange. Wyslij teraz tego sms'a do 5 osób. A na twoje konto wplynie 150zl. Oferta trwa do 10.09.2011r.

Szczegoly na www.orange.pl/promocje

Wali oszustwem na odległość więc gdy tylko wróciłem ze szkoły, postanowiłem to sprawdzić. Poszukiwania zacząłem od wspomnianego adresu (orange.pl/promocje). Strona istniała, prowadziła do niej zakładka w menu, ale była całkowicie pusta. Wtedy już miałem stuprocentową pewność, że ktoś się wygłupia.

Wpisanie samego początku SMS-a w Google potwierdziło moje przypuszczenia. Zdziwienia nie było, zastanawia mnie tylko jedna rzecz… Po co? Phishing to to nie jest, sprawca nie czerpie z tego żadnych korzyści, nic nie wyłudza. Czyżby chodziło o zwykły szpan przed kolegami z piaskownicy?

A może po prostu sądził, że nikt się nie nabierze? Jeśli tak, to niestety się pomylił… Ludzi żywiących takie pasożyty nie brakuje. Aż przypomina mi się łańcuszek, który magicznie miał spowodować zniknięcie śledzika. Czy niektórzy ludzie kiedyś dojrzeją? :)