Dokładnie rok temu ogarnąłem Google Analytics dla swojego bloga. Dziś chciałbym Wam zbiorczo pokazać co przez ten czas nagromadziło się w panelu statystyk. To będzie wpis w którym znajdziecie dużo cyferek i kilka mądrze wyglądających obrazków.
Dokładnie rok temu ogarnąłem Google Analytics dla swojego bloga. Dziś chciałbym Wam zbiorczo pokazać co przez ten czas nagromadziło się w panelu statystyk. To będzie wpis w którym znajdziecie dużo cyferek i kilka mądrze wyglądających obrazków.
W ostatnich latach możemy zaobserwować rosnącą popularność cukierkowych, coraz bardziej minimalistycznych interfejsów programów. Do napisania tego wpisu skłoniły mnie dwie aktualizacje programów jakie wczoraj wykonałem. Mowa o Thunderbirdzie i Operze.
Jeśli chodzi o Thunderbirda, to widać, że mania podbijania numeracji, zapożyczona od Google, na dobre zadomowiła się w Mozilli. Dotyczy już nie tylko Firefoxa. Z Thunderbirda 3.2 na 5.0… niezłe tempo.
Interfejs w tej wersji miał zostać lekko podrasowany. Spójrzmy na różnicę. (kliknij na obrazki, aby powiększyć)
Poza lekkim odświeżeniem kolorystyki głównego okna ekranu i jeszcze większym zaokrągleniem wszystkiego co się dało (niedługo będziemy kupować monitory w kształcie koła) najbardziej dla mnie rażącą sprawą jest uczynienie tła, pod buttonami i menu, półprzezroczystym. Bo oczywiście teraz wszystko musi być półprzezroczyste…
Problem jest tylko taki, że teraz przyciski "Pobierz", "Napisz", "Adresy", "Etykieta" oraz wszystkie zakładki menu wyglądają jak zawieszone w powietrzu. Albo to jest po prostu nieładne, albo ja jestem strasznie wybredny.
Teraz skupię się na Operze.
Opera 11.11 (kliknij, aby powiększyć)
Opera 11.50 (kliknij, aby powiększyć)
Nastąpiło rozjaśnienie większości barw (tak jak chyba we wszystkich programach - autorzy nie mają już własnych pomysłów tylko ślepo gonią za tłumem), oczywiście jeszcze większe wygładzenie wszystkich przycisków i uczynienie grafik (przycisk nowej karty, ikonki w "szybkim wybieraniu itd") jeszcze bardziej szczegółowymi. No i oczywiście półprzezroczyste tło pod to wszystko. Czy tylko mnie nie kręci możliwość zobaczenia pulpitu przez menu przeglądarki internetowej?
A co Wy sądzicie o takim trendzie minimalizacji i "usładzania" interfejsów? Podoba się Wam to, czy może wolicie starą prostotę?
PS: Żeby nie było, że tylko narzekać umiem - muszę pochwalić Google za ich nowy design. Jest genialny :).
Może już wielu z Was słyszało o dzisiejszym wycieku kilkunastu tysięcy curriculum vitae ze strony terazpraca.pl? Jeśli nie to już tłumaczę co się stało.
Otóż dane nie były w żaden sposób zabezpieczone. Były to ponumerowane po kolei
pliki pod adresem http://terazpraca.pl/data/pliki
- aż kusi by napisać do
tego automat, który by je pobrał (byleby nie skończyć jak pewien Łotysz).
Okazało się jednak, że wszystkie pliki są już zabezpieczone przed odczytem. Czy aby
jednak na pewno?
Uwaga: Disclaimer: poniższa część wpisu nie nakłania do wykonywania opisywanych w niej czynności, mają one jedynie charakter edukacyjny.
Skoro znamy lokalizację plików, możemy domyśleć się ich rozszerzenia (skoro to CV to
najprawdopodobniej *.doc lub *.pdf), to aż prosi się o wykorzystanie tzw. Google Hackingu.
Wykorzystując bardzo proste zapytanie site:terazpraca.pl/data/pliki/ filetype:doc/pdf/costam_jeszcze
możemy poznać listę CV zaindeksowanych przez wujka Google. Nie ma ich bardzo dużo, ale zawsze.
Zastanawiacie się może jak je odczytać, skoro, jak już napisałem, pliki są zabezpieczone przed odczytem? Tutaj z pomocą przychodzi nam oferowana przez Google funkcja Quick View (Szybki podgląd?). Wyświetlane przez tą funkcję pliki pochodzą z cache Google, przez co możemy je bez problemu zobaczyć. (Kliknij na obrazek, aby powiększyć)
Całą sprawą zajmuje się już GIODO.
W dniu dzisiejszym o godz. 20:30 odbędzie się tzw. Godzina dla Ziemi. Jest to akcja polegająca na gaszeniu iluminacji na jak największej ilości budynków - przyłączyły się m. in. Wieża Eifella i ogromna ilość właścicieli mniejszych i większych budynków (m. in. kościoły).
Przed chwilą z radością zauważyłem, że także YouTube przyłączył się do akcji. I jak to Google lubi robić - z odrobiną humoru ;)
Po lewej od tytułu każdego filmiku pojawił się przycisk pozwalający "wyłączyć światło na YT. Oto efekt (kliknij na obrazek, aby powiększyć):
Wy też zamierzacie wygasić swoje domy i wyłączyć umęczone komputery? ;)
PS: Mam pomysł jakby tutaj oszczędzić dużo prądu: niech Google wyłączy wszystkie swoje serwery na 15 minut. Fala samobójstw gwarantowana :P
Aktualizacja (10.04.11)
Swego czasu w komentarzach rozpętała się dyskusja na temat tego, na ile pożyteczna
jest taka akcja w praktyce. Jako że komentarzy już nie ma, polecam poczytanie na
własną rękę, można naprostować wiele błędnych opinii.
Nad napisaniem tego wpisu zastanawiałem się już dłuższy czas. Dzisiaj ostatecznie przekonał mnie apel Free Software Fundation o zaprzestanie używania Windowsa m. in. z powodu właśnie szpiegowania. Moim zdaniem szpiegowanie można podzielić na dwie kategorie.
I. Przez serwisy społecznościowe
Tutaj trzeba uznać jedną prawdę. Jedyne straszne, przerażające i jakże tajemnicze informacje,
które zdobywają o nas portale społecznościowe, to te, które podamy im sami.
Po prostu dwa razy zastanówmy się zanim wstawimy kompromitujące zdjęcie, albo podamy numer telefonu.
II. Inne Tutaj już nie mamy takiej możliwości zabezpieczania. Oczywiście - można stosować rozmaite programy, ale nie popadajmy w paranoję. Najczęściej wartość takich informacji jest znikoma… pod warunkiem, że przez komputer nie przepuszczamy super tajnych rzeczy. Narzekasz na zagrożenia związane z przeszukiwaniem dysku przez M$? Po prostu nie zostawiaj na nim numeru karty kredytowej.
Jeśli zaś chodzi o zbieranie informacji np przez Google, to bądźmy szczerzy, że ich wartość nie jest zbyt wielka (no chyba, że szukamy porno dziesięć razy dziennie). Słyszeliście kiedyś żeby ktoś kto pozyskał te informacje od Google np. szantażował kogoś?
Chcesz wiedzieć co ludzie wpisują do Google? Ciekawi cię czego szukają? Jeśli tak istnieje pewna banalna i legalna metoda…
Z pomocą przychodzi nam funkcja podpowiadania wyszukiwania, która po wpisaniu fragmentu zapytania proponuje jego dalszą część właśnie na podstawie wyszukiwań innych ludzi.
Poniżej prezentuję linki do obrazków przedstawiających kilka dokończeń wyszukiwania.
Jak widać w większości wypadków wpisy powoduje burza hormonów. Zapraszam do samodzielnego popróbowania. Po prostu wejdźcie na stronę główną Google i wpiszcie fragment pytania do okienka. Zakończenia mogą być naprawdę szokujące jak np.:
Miłej zabawy!