Strony państwowe cz. 1 - mon.gov.pl

Tym wpisem rozpoczynam cykl poświęcony recenzjom stron rządowych. Na pierwszy ogień pójdzie witryna Ministerstwa Obrony Narodowej.

Wrażenie ogólne
Strona sprawia wrażenie estetycznie wykonanej i raczej przejrzystej. Po przewinięciu strony w dół, po lewej stronie ukazuje się kalendarz niewiadomego przeznaczenia. Widget słabo komponuje się z boxem w którym został umieszczony.

Kod strony
Na stronie znajduje się sporo skryptów JS opartych na frameworku JQuery w wersji 1.3.2 (aktualna to 1.4.3). Niestety przewijany pasek informacyjny na górze strony został oparty na oficjalnie nieistniejącym znaczniku <marquee>, mimo tego że został zadeklarowany doctype xHTML 1.0 Transitional.

Walidacja i dostępność

  • Walidacja HTML - 15 błędów, 11 ostrzeżeń. Zarzuty dotyczą głównie użycia nieistniejącego tagu marquee oraz używania w kodzie znaku & zamiast encji &amp;
  • Walidacja CSS - 10 błędów. Głównie użycie -moz-opacity, który oficjalnie nie istnieje jest jedynie interpretowany przez przeglądarki na silniku Gecko
  • Walidacja RSS - brak kanału RSS
  • Walidacja WAI - 6 błędów. Standard WAI definiuje pewne zasady, których należy używać w kodzie aby strona była dostępna dla osób niepełnosprawnych
  • Działanie bez JS - najbardziej widocznym efektem jest to, że pasek z informacjami przestaje się przewijać. Dość dziwne w związku z wspomnianym znacznikiem marquee - najwidoczniej to jakiś mix :D

Podsumowanie
Strona prezentuje się dobrze. Ma trochę niedociągnięć w kodzie jednak nie powodują one błędnego wyświetlania strony. Niepełnosprawni korzystający z czytników stron mogą mieć trochę problemów.

Testuję Twittera cz. 1

Wpis pisany na bieżąco (w trakcie testowania), tak więc z czasem można obserwować zmianę podejścia do niektórych spraw.

Krok I - rejestracja
15:18 - otworzyłem stronę rejestracji. Prezentuje się bardzo przyjemnie. Zastosowanie technologii AJAX pozwala w locie sprawdzać poprawność pól formularzy. Nie podoba mi się jedynie  zapis "Your full name will appear on your public profile". Widać, że Twitter przewidział to, że ludzie nie będą tam wpisywać swojego imienia i nazwiska (chociaż tak kazała podpowiedź do tego pola) bo obecność tylko jednego wyrazu nie zrobiła na mechanizmie sprawdzającym żadnego wrażenia.

15:23 - Rejestracja zakończona powodzeniem. Przed tym musiałem jedynie odznaczyć pola wyrażające zgodę na informowanie mnie o nowościach przez email, oraz możliwości znalezienia mnie przez rzeczony adres (faktyczna rejestracja zajęła około 2 minut, reszta to czas na pisanie).

Krok II - ogólne zapoznanie
Po rejestracji jestem od razu zalogowany, a moim oczom ukazuje się okienko z tutorialem (po angielsku). Drugi krok owego przewodnika to możliwość zaimportowania znajomych z takich aplikacji jak GMail, Yahoo czy AOL. Po pominięciu jeszcze jednego kroku samouczka zostaję przeniesiony do panelu zarządzania kontem. Moim oczom ukazuje się również przypomnienie o konieczności weryfikacji konta przez maila (czekałem na to :P).

I tutaj zaczynają się schody… Wprawdzie mail aktywacyjny przyszedł bez problemu, ale po kliknięciu w podany link konto nadal wymaga aktywacji. Postanawiam więc wylogować się i zalogować ponownie.

Kiedy znajduje się na stronie głównej zastanawiam się gdzie do ku*** nędzy jest logowanie. Po minucie dostrzegam malutki napis "Have an account? Sign in". Jego dostrzeżenie nie jest łatwe ponieważ uwagę rozprasza ogromny napis "Sign on!".

Po przelogowaniu konto jest już aktywne.

Krok III - pierwszy wpis
A w zasadzie "tweet" jak to zwykło się mawiać. Czas dodać pierwszy wpis. Ale zaraz! Zmienię najpierw język w jakim wyświetlana jest strona. Ale co to? Nie ma polskiego. Wprawdzie posługiwanie się językiem angielskim nie sprawia mi większej trudności, ale administracja tak popularnego serwisu mogła by zadbać o więcej niż sześć wersji językowych. Zwłaszcza, interface nie jest zbyt rozbudowany (moim zdaniem dobrze).

Czas kończyć narzekanie i przejść do konkretów. Ponieważ dużo czasu upłynęło mi na zrzędzeniu i testowaniu kilku rzeczy.

W tym momencie wynikła przerwa nie z mojej winy. Kontynuacja testów od godziny 16:33

No dobra, napiszę wreszcie pierwszego tweeta.

16:34 - hurra. Wiadomość poszła w świat. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Czy w treści wiadomości nie działa znak enter? A może jest jakiś super tajny kod do przełamywania linii, którego ja nie znam?

Krok IV - śledzenie (follow)
Postanowiłem się na własnej skórze przekonać co oznacza ta funkcja. Dlatego też zostałem pięciomilionowym sześćsettysięcznym subskrystentem Barracka Obamy :P.  Jednak po kliknięciu przycisku "Follow" mój profil dalej informuje, że aktualnie nie śledzę nikogo.

Znaczenie funkcji pozostaje nieznane.

Koniec części pierwszej. Ciąg dalszy nastąpi…

Strona na domenie PL i nowym hostingu – pierwsze wrażenia

W dniu wczorajszym około godziny osiemnastej strona zyskała nowy hosting oraz domenę .PL, a wszystko to za 0 zł :P. Ale o tym już za chwilę.

O wejściu firmy hostingowej 1&1 do Polski było głośno już od jakiegoś czasu. 1&1 jest jedną z największych firm hostingowych - według swojej strony mają już 9 milionów klientów na całym świecie. Dlatego też firma w ramach promocji udostępniła w Polsce "Pakiet na Dzień Dobry". Jest to bardzo dobry pakiet hostingowy + domena za darmo. Wydaje się niemożliwe? Wiem, ale gwarantuje że w umowie nie ma żadnych "kruczków" - umowa po dwóch latach jest rozwiązywana automatycznie i nieodpłatnie.

Wypełniłem dane wymagane do rejestracji. I w tym momencie zaczęły się kłopoty :P. Po upływie dwudziestu minut nadal nie dostałem maila. Zadzwoniłem na infolinię i odbyłem miłą i konkretną rozmowę z konsultantem. Bez problemu dogadałem się że wyśle mi maila ręcznie.

Faktycznie, mail wylądował w skrzynce odbiorczej po kilku minutach. Mogłem zacząć konfigurowanie strony. Musiałem odczekać około godziny na aktywacje domeny, co nie jest żadnym opóźnieniem ponieważ dodanie nowych rekordów w serwerach DNS zawsze trwa.

Na razie przeniosłem tylko bloga, premiera strony planowana jest na pierwszego października. Po dwudniowej egzystencji na nowym hostingu oceniam firmę 1&1 jako solidną, konkretną i mającą profesjonalne podejście do klienta.

Jak korzystnie zastąpić Adobe Reader [akt.]

Możliwe że wyposażając nowy system operacyjny w najpotrzebniejsze programy, tak jak ja, na liście programów do zainstalowania miałeś wpisany program Adobe Reader. Możliwe że nigdy nie pomyślałeś że są dla niego lepsze alternatywy. A jednak są…

Chciałbym zaprezentować program Foxit Reader. Jest to "lekki" czytnik plików PDF stworzony przez firmę Foxit Software. Jego przewagę nad Adobe Readerem stanowią między innymi:

  1. Znacznie mniej obciąża komputer. Instalator programu Adobe Reader zajmuje 53 MB, natomiast programu Foxit Reader zaledwie 6 MB. Po zainstalowaniu różnica jest kolosalna. Adobe Reader zajmuje 147 MB natomiast Foxit Reader 10 MB.
  2. Dużo szybsze wczytywanie. Przy otwieraniu nawet niezbyt dużych plików PDF różnica w szybkości otwierania jest zauważalna mimo posiadania nie najgorszego sprzętu.
  3. Częstsze aktualizacje. Tutaj na szczęście Adobe Reader nie odstępuje aż tak bardzo. Najnowsze wersje obu programów zostały wydane w sierpniu.
  4. Większe bezpieczeństwo. Panuje powszechne przekonanie, że pliki PDF są podatne na wirusy. To nie do końca prawda. Większość szkodliwych programów jest pisana pod Adobe Readera. Oznacza to więc, że posiadając inny program jesteśmy bezpieczniejsi.
  5. Ładny interface. Jeśli po przeczytaniu punktu pierwszego obawiasz się że program Foxit Reader ze względu na małe rozmiary będzie pozbawiony jakichkolwiek elementów estetycznych w interfejsie. Otóż nic bardziej mylnego! Moim zdaniem można stwierdzić nawet, że interface Foxit Readera jest ładniejszy niż Adobe. Jest nieskomplikowany i intuicyjny przy zachowaniu wymaganej estetyki.
  6. Wieloplatformowość. Foxit Reader podobnie jak jego konkurent od Adobe jest dostępny także na Linuxa. Niestety nie posiada on wersji na MAC OS.
  7. Nie instaluje syfu. Instalator FR na ostatnim etapie proponuje jedynie utworzenie skrótu na pulpicie do ebay.com i trzeba pamiętać o odznaczeniu tej opcji! Natomiast Adobe Reader przy pobieraniu ma domyślnie zaznaczone pobranie Free McAfee® Security Scan Plus.

Wady Foxit Reader.
Oczywiście Foxit Reader jak każdy program nie jest pozbawiony wad. Jedyną którą zauważyłem przy używaniu tego programu to możliwość pobrania dodatkowej paczki z językiem polskim poprzez dodatkową opcję w menu ustawień.

Mam nadzieje, że ten wpis przekonał cię do rozważań nad zmianą czytnika PDF. :) Jeśli tak to program Foxit Reader można pobrać np. stąd.

Aktualizacja (17.09.10)
Niewątpliwą wadą Foxit Readera jest brak automatycznej integracji z przeglądarką Mozilla Firefox (jest za to z IE). Tzn: aby otworzyć plik PDF na stronie trzeba by pobrać go najpierw na dysk.

Na pomoc przychodzi nam wtyczka Firefox Plugin. Jak ją zainstalować? Bardzo łatwo. Włączamy program Foxit Reader i z zakładki Help wybieramy pozycję Check for Updates Now. Z lewej strony ekranu wybieramy Firefox Plugin i klikamy Add.

Uwaga: rozwiązanie nie testowane!