It hurts…

Tak tak, dzisiaj będzie o początku szkoły. Trzeba się wyżalić.

Bo oto mamy kolejny rok uczęszczania do ukochanej przez wszystkich szkoły. Klasówki, kartkówki, pytanie etc, etc… Kto był ten wie :)

U mnie jak na razie sprawa nie wygląda najgorzej.

  1. Trafił się nawet znośny plan - oczywiście zdaję sobie sprawę, że przez najbliższy tydzień zmieni się on pewnie z 5 razy i to prawie zawsze na naszą niekorzyść, ale na razie się cieszę :D
  2. Dyrektor oszczędził nam swojego króciusieńkiego (bo jakby inaczej) przemówienia, którymi lubi nas męczyć przy każdej okazji. Naprawdę szanuję to, że nie czyta z kartki, ale robienie pauzy po minutę między każdym zdaniem to przesada. Tylko tak można rozciągnąć przemówienie na 10 zdań do czasu 30 minut. W zasadzie powiedzenie, że dyrektor oszczędził nam przemówienia, byłoby przesadzone. Po prostu wyjechał na kilka dni do Niemiec, więc mówiąc wprost nam się upiekło.
  3. Oficjalne rozpoczęcie miało się zacząć o 11:30. Tymczasem o 11:30 to ja już w domku siedziałem :D

No. Na koniec jeszcze kilka złych rzeczy, tak dla równowagi :D

  1. Katechetka poszła na zdrowotny :/ - czego by się o niej nie mówiło, to lekcje były łatwe i nie trzeba się było męczyć żeby dobrą ocenę wyciągnąć. Teraz przyszedł ksiądz o inicjałach BW. Coś mi się zdaje, że rozwinięcie "Będzie Wojna" wymyślone przez koleżankę jest jak najbardziej trafne :)
  2. Ja rozumiem, że jestem w klasie niemieckojęzycznej. Ale żeby mieć 2 religie i 1 angielski w tygodniu? Jest jedna słuszna reakcja:

Ja pierdolę

Ale nie ma co się martwić szkołą. Przecież pierwszy września to także początek odliczania do wakacji :P

Komentarze wyłączone

Możliwość komentowania na blogu została wyłączona. Zapraszam do kontaktu na Twitterze, Facebooku lub poprzez formularz, o ten tutaj. Do usłyszenia!